STEFF Pro One – historia prawdziwa o kultowej, polskiej konstrukcji

Historia prawdziwa o polskim mostku STEFF Pro One konstrukcji Stefana Tobiasiewicza z Bielska-Białej.

Artykuł jest autorstwa Stefana Tobiasiewicza, który postanowił przekazać mi taką lekturę do publikacji. Z tego miejsca dziękuję za zaufanie i czuję się naprawdę wyróżniony móc udostępnić taki artykuł na swoim blogu. Zapraszam do lektury, która pełna jest bardzo wartościowych informacji na temat konstrukcji STEFF Pro One.

Mateusz Bącik

Polska.
Wczesne lata 90 ubiegłego wieku.

W powstających dopiero co sklepach zaczęły pojawiać się rodzime, aczkolwiek nie złej jakości, gitary z Gdańska czy Nowego Targu.

Kilku pomniejszych lutników strugało też w piwnicach rozsianych po całym kraju mniej lub bardziej udane wiosła, ale najczęściej były to jednak podobne do oryginałów Stratocastery, Telecastery, Les Paul’e czy Jacksony. Sam tak zaczynałem.

Bolączką tamtego czasu był ograniczony dostęp do materiałów i akcesoriów potrzebnych do zrobienia instrumentów. Między innymi dla tego, tzw. lutnik w tamtych czasach musiał być każdym – stolarzem, ślusarzem, narzędziowcem, tokarzem, frezerem, elektrykiem, elektronikiem, konstruktorem maszyn i wyposażenia warsztatowego, etc…

DSC_4566

Dostępne niemieckie katalogi oferowały akcesoria w cenach, które były nie do przejścia dla naszego rynku, a dalekowschodnie wynalazki pozostawiały bardzo wiele do życzenia pod względem jakości. Pamiętajmy również że wtedy Internet miała tylko NASA, a o Ebay’u czy Alibabie nie śniło się nawet najstarszym góralom. Zamówione i zapłacone klucze lub mostki z Tajwanu szły do Nowego Targu pół roku.

Rodzime fabryki lub pozostałości komunistycznych central produkcyjnych czy handlowych oferowały produkty absolutnie nie dopasowane do rosnących oczekiwań a do tego bardzo marnej jakości.

Najcenniejszym i bardzo pożądanym elementem gitary solowej stał się most typu Floyd Rose.

DSC_4564

Ceny niemieckich modeli sięgały trzech średnich krajowych wypłat, a tajwańskie o ile w ogóle stroiły, wytrzymywały przeważnie bardzo niewiele.

Tak więc zacząłem drążyć temat, i po ok. dwóch latach od pomysłu pierwsza gitara z mostem sygnowanym STEFF PRO ONE TREMOLO SYSTEM zagrała.

Sam pomysł wyprodukowania Floyda należał do mojego przyjaciela i mentora Janusza H. W Bielsku-Białej chyba wszyscy wiedzą o kogo chodzi. On też bardzo pomógł mi w uruchomieniu produkcji i utrzymaniu jakości. Były zagadnienia, których ja dopiero uczyłem się, a w których on był już „starym wygą”.

Przy okazji, Floyd Rose stał się tematem moich studiów inżynierskich, które wówczas kończyłem.

Wyglądało to tak, że wszelkie tematy natury projektowej czy technologicznej stawały się przedmiotem moich prac wykonywanych przy różnych okazjach a związanych z zaliczaniem różnych przedmiotów – a to jakieś zaliczenie z PKM’u, jakiś projekt z materiałoznawstwa, czy nawet projektowania procesów technologicznych – co się dało, zaliczałem robiąc swój projekt Floyda. Oczywiście moja praca inżynierska również traktowała o wykorzystywanej przy FR technologii odlewania precyzyjnego i niekonwencjonalnych metodach uruchamiania produkcji odlewów. Cóż – przyjemne z pożytecznym – zapewniło pewien poziom profesjonalizmu fazy projektowej.

WP_20150406_14_37_04_Pro

Przejdźmy zatem do konstrukcji.

Korpus – podstawa  mostka wykonana była z odlewu mosiężnego. Odpowiednio skonstruowane gniazda pozwalały na „zakucie” w nich noży podporowych wykonanych z odpowiednio obrobionej mechanicznie i cieplnie stali bardzo wysokiej jakości. To właśnie dzięki nim i tej właściwej obróbce, nasz Floyd wyróżniał się trwałością przewyższającą nawet najwyższe modele podobnych urządzeń. Każda partia tych wkładek była przed zakuciem wnikliwie badana, pomimo trudności związanych z niewielkimi rozmiarami.

Ten element nigdy nie podlegał jakimkolwiek kompromisom. STEFF PRO ONE do dziś można spotkać na aukcjach, wyszarpane z jakiegoś MEG’a czy EMP, nadal nadające się do grania!

Elementy naciągu strun wykonane jako staliwne odlewy precyzyjne, po odpowiedniej obróbce cieplnej również znakomicie się spisywały.

Ciekawostką jest zastosowanie sprytnego rozwiązania dociskającego kostkę mocującą strunę do pozycji wyjściowej. Zamiast sześcioramiennej „sprężyny” wykonanej z blachy sprężynującej montowanej od spodu zastosowaliśmy małe koreczki ze sprężynującego poliuretanu, montowane pomiędzy kostkami naciągającymi a kostkami mocującymi zespół do podstawy.  Rozwiązanie to wówczas miało dla mnie znaczenie jedynie jako zmniejszające koszty uruchomienia produkcji, a okazało się czynnikiem polepszającym walory brzmieniowe gitar. Wspomniane koreczki zastępują blaszaną sprężynę, która często wzbudza się do drgań słyszalnych w studiu. Sam bym na to nie wpadł, ale takie pozytywne sygnały zgłaszali znajomi muzycy grający na moich mostkach. Poliuretanowe koreczki były stosowane również do blokowania obrotu dźwigni. Niestety ten element konstrukcji był najmniej niezawodny.

Z czasem gwint w tulejce, jak i na dźwigni się wycierał. Pocieszałem się tym że mocowanie dźwigni nawet w najdroższych konstrukcjach było elementem mało niezawodnym i psującym się, a mnie na wyprodukowanie lepszego po prostu nie było stać.

Blokady strun na główce wykonywane były ze stali w trzech wariantach różniących się szerokością i promieniem podstawy strun. Również dzięki odpowiedniej obróbce cieplnej były elementem absolutnie niezawodnym. Swego czasu widziałem blokady wykonane z miękkich odlewów ZnAl’owych, które niszczyły się po pierwszych kilku zblokowaniach.

W latach 1994-1999 zostało wyprodukowanych około 1200 mostków PRO ONE. Prawie wszystkie sprzedane były większym lub mniejszym manufakturom czy lutnikom montującym je w swoich gitarach. Chętnie bym ich wymienił, ale nie wiem czy sobie tego życzą. Mam nadzieję że mnie nie przeklinają, tym bardziej że wówczas nie miałem żadnej reklamacji.

Tą drogą oprócz polskiego rynku, PRO ONE znalazły się na pewno w Niemczech, USA i Izraelu.

Luzem tj. dla odbiorców końcowych np. na wymianę zużytego mostka sprzedanych zostało kilka, może kilkanaście egzemplarzy tylko w miejscowym bielskim środowisku, dla tego sztuki krążące po allegro czy OLX’ie są z pewnością używane przez wiele lat.

dsc_4023_zpshet39wpk

Ostatnimi czasy odbieram wiele pozytywnych sygnałów dotyczących tych mostków. Głównie za sprawą internetu czy facebooka.

Przyznacie że po tylu latach nie jest to coś zwykłego czy codziennego.

Szczególnie zabawne,  bywały teksty pod aukcjami:

– „znakomity niemiecki mostek
– „takie mostki montowane były tylko w najwyższych modelach Ibaneza„.

Cóż, okazuje się jednak że „nie święci garnki lepią„…

Pod koniec wieku koniunktura stała się bardzo mała. Nawet większe zakłady produkujące gitary zmniejszały produkcję, zmieniały właścicieli, ograniczały zatrudnienie. Sklepy zapełniały się przywożonymi wagonami, tanimi  produktami dalekowschodnimi.  O panującej dziś powszechnie modzie na „custom” wtedy mało kto słyszał. Coraz mniejsze koszty ściągania akcesoriów ze wschodu, doprowadziły do tego że tajwański mostek można było w hurcie kupić za równowartość kosztu powłok galwanicznych wykonywanych w Polsce. Przyszedł czas na zwinięcie interesu STEFF MUSIC ACC. Być może, jeśli jakoś przetrwałbym wtedy tych kilka chudych lat…

Nawet większe zakłady produkujące gitary zmniejszały produkcję, zmieniały właścicieli, ograniczały zatrudnienie. O panującej dziś powszechnie modzie na „custom” wtedy mało kto słyszał.

Produkcja STEFF PRO ONE była moim pierwszym poważnym przedsięwzięciem.

Teraz wiem, że pomimo braku spektakularnych sukcesów komercyjnych start ten był udany. Nic w moim życiu nie nauczyło mnie tylu rzeczy, które do dziś z powodzeniem wykorzystuję w swojej równie ciekawej działalności zawodowej.

Pozdrawiam wszystkich użytkowników STEFF PRO ONE.

Stefan Tobiasiewicz
Bielsko-Biała, 25.12.2017r.

3 myśli na temat “STEFF Pro One – historia prawdziwa o kultowej, polskiej konstrukcji

Dodaj własny

  1. Ćja. Wygląda jak prawdziwy floyd. A ja byłem przekonany, że Stef pro to były te zgrubnie wykonane która mozna czasem spotkać na zabytkowych Majonezach – to kto robił te toporne? Presto?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O polskich gitarach i nie tylko. Od 2015 roku. Dla Was.



Polish Love Blog - Mateusz Bącik. ©2021

Up ↑