Czy ktoś słyszał o gitarach Marathone? Nie? A o Mensingerach? Coś tam, kiedyś tam?
Są to polskie gitary lutnicze z terenów Nowego Targu. Obie te marki mają jednego właściciela – na takiej samej zasadzie istniał Flame i Mayones. Mensinger to instrumenty wysokiej klasy, oparte na podzespołach światowej sławy producentów. Z kolei Marathone to gitary dla muzyków z nieco mniej zasobnym portfelem, przy zachowaniu wysokiej jakości wykonania.
Historia obu tych marek zaczyna się mniej-więcej w roku 2004/2005. Powstały one na zgliszczach marki EMP, czyli idąc dalej tym tropem, wywodzą się w pewnym stopniu z gitar Mensfeld oraz MEG. Ostatnie EMP jakie widziałem było z roku 2003, z kolei mój Marathone jest z roku 2005. Na stronie firmy nie ma jednoznacznie określonej daty rozpoczęcia działalności.
W tym wpisie chciałbym skupić się na gitarze Marathone KR-01.Mensinger jest – niestety – poza moim zasięgiem, bo tak jak już wspominałem, są to wiosła z wysokiej półki i trzeba się na nie już trochę wykosztować. Ale wracając.
Ten model KR-01 to fantazja na temat kształtu Kelly. Na pierwszy rzut oka gitara robi naprawdę bardzo dobre wrażenie. Względem oryginału wymieniłem tylko gałki – oryginalne, czarne Volume + Tone nie pasowały mi do reszty wiosła. Obecne prezentują się o wiele lepiej i pasują do ogólnej kolorystyki gitary.
Po wzięciu wiosła w ręce od razu można zauważyć że jest ono bardzo dobrze wyważone. Gryf nie jest raczej tym z typu sportowych, ale za to pewnie leży w dłoni, przy okazji nie przeszkadzając w wykonywaniu najbardziej skomplikowanych ewolucji na gryfie. Gryf jest wkręcany, 24 progi Schallera zostały nabite jak najbardziej prawidłowo. Jednym zdaniem – podpis pod logiem „Custom Guitars” nie jest tylko biednym chwytem marketingowym. Jest to tytuł w pełni zasłużony.
Co do drewna: korpus jest z olchy, gryf z jaworu, a podstrunnica z wenge. W gitarze został zastosowany stały mostek ze strunami przeciąganymi przez korpus, co wyraźnie wpływa na wybrzmiewanie gitary. Klucze, tak samo jak i przetworniki, są średniej klasy i chociaż te pierwsze dają radę – to jednak nad wymianą przetworników zastanawiam się cały czas. Gitarę stroję w Drop C i przetworniki wręcz zapychają wzmacniacz basem, przy przesterze krztuszą się, nie są wyraziste. Na kanale czystym nie jest aż tak źle, ale z racji że gram w stylistyce rockowo/metalowej to liczę się z tym że w pewnym momencie je wymienię. Nawet trudno jest mi je zidentyfikować. Kiedyś słyszałem że mogą być to pickupy Epiphone, a ile jest w tym prawdy – nie wiem. Kompletnie nie jestem zaskoczony tym że przetworniki nie są najwyższej jakości, bo na czymś trzeba było koszty ciąć i jakby nie patrzeć, to cieszę się że padło na pickupy. W całej gitarze są to części które chyba najłatwiej jest wymienić.
Co do samej wygody gry: tak jak wspominałem gitara jest bardzo dobrze wyważona, gryf dobrze leży w dłoni. Dostęp do wyższych progów jest bezproblemowy. Uwielbiam takie „niestandardowe” kształty – dobrze odnajduję się w Kelly, Explorerach, V-kach, a wszystko to właśnie przez wygodę gry.
Podsumowując: gitary te w Polsce są bardzo mało znane. Jest to półka cenowa do tysiąca złotych i moim zdaniem jest jak najbardziej warto w te gitary inwestować. Po drobnych modyfikacjach (tu ukłon w stronę przetworników) te wiosła na pewno się odwdzięczą. Istnieje kilka różnych modeli – najpopularniejsze to właśnie Explorery, czyli seria KR, oraz V-ki, STR. Są także superstraty i inne, bardziej customowe kształty. Jednym słowem: polecam. Marathone i Mensinger to kolejne dowody na to że Polacy potrafią robić naprawdę świetne instrumenty.
Swietna recenzja, mega sie to czyta. Chyba kupie takie wioslo
Podpisuję się pod opinią o tych gitarach. Mam od nich kopię Les Paula z 2005 i jest to konkret. Drewno i wykonanie jak z instrumentu dużo wyższej klasy do tego rzadko spotykane w tego typu gitarach 24 progi. Przez gitarę przewinęły się też przetworniki Gibsona i inne, stanęło na nie tak drogich Entwistle, które tak idealnie siadły, że zacząłem się zastanawiać po co kupiłem Gibsona… Trzeba jednak uważać i ogrywać bo poza Les Paulami i tym Kelly istniały też modele jeszcze tańsze, które np. zamiast wenge na wypasie, miały podstrunnicę z lakierowanego na czarno klonu. Jakość tamtych jest już bardziej dyskusyjna. Co do oryginalnych przetworników to według ich supportu, są to koreańskie pickupy i są zdecydowanie lepsze niż te od Epi ale fakt, do niższych strojów i high-gain się nie nadają.