Tekst ten piszę w pociągu podczas podróży nad morze, więc można powiedzieć pora na taki tekst jest idealna. Z jednego prostego powodu – gitary Presto Lang to interes prosto z Pomorza, który w latach 90. robił furorę na polskim rynku gitarowym. Połączone siły Zdzisława Langowskiego z Tczewa i firmy Presto z Trójmiasta dały efekt w postaci gitar, które odbiegały od ówczesnego kanonu gitarnictwa – głównie za sprawą kształtu czy użytych rozwiązań konstrukcyjnych.
Podział ról był następujący – pan Langowski zajmował się typowo lutniczą kwestią, czyli drewnem w gitarze, podczas gdy Presto dostarczało cały osprzęt – klucze, mostki, przetworniki i wszystko to co w gitarze drewniane nie było.
Do niedawna na takich gitarach pogrywał jeszcze gitarzysta Comy, wyciskał z niej co się dało, ale jak to bywa… przesiadł się na półkę wyżej i wybrał PRS’a. Czerwonego Presto Langa ciągle można ujrzeć na nagraniach koncertowych czy w teledysku „Daleka droga do domu”.
Sam posiadam dwie gitary Presto Lang, dokładnie takie same. Obie niebieskie, obie z klonowym gryfem, obie w układzie HSS, a także z tym samym układem potencjometrów – charakterystycznych dla Presto – vol, tone plus 3x przełącznik on/off dla każdego z pickupów. Moje wrażenia?
Mieszane. Ale tak pozytywnie. Gitary są dobrze wykonane, elementy są dobrze spasowane. Osprzęt Presto wytrzymuje próbę czasu, nie mogę powiedzieć że jest zły. Czasami po prostu potrzebuje trochę miłości – jeżeli ktoś się nie boi dotykać śrubokręta czy narzędzi pokrewnych to powinien bez problemu poradzić sobie z konserwacją tych elementów. Klucze trzymają strój, mostki dają się ustawić, gitara stroi.. czego chcieć więcej w tym zakresie cenowym? Mówimy tu o kwotach do maks. 400-500zł, nigdy nie widziałem droższego egzemplarza.
Jeżeli mowa o przetwornikach.. nie jest to zbyt profesjonalne brzmienie. Moim zdaniem nie są złe, single dają radę, ale już humbuckery to nie jest to, czego można byłoby oczekiwać. Na przesterze nie brzmi to zbyt przyjemnie, ciągle czegoś brakuje – brzmienie nie jest zwarte, nie gra pełnym pasmem i z pewnością nie poradziłoby sobie najlepiej w mixie. Zniknęłoby gdzieś pomiędzy basem, a bębnami.
Ciężko jest mi powiedzieć z jakiego drewna wykonane były te gitary. Są to wyroby lutnicze, nie było tam ustalonego konkretnego modelu, czy wersji – teoretycznie każda gitara może się różnić. Gryfy z reguły były klonowe, palisander trafiał się raczej rzadziej, chociaż tak jak wspomniałem, nie da się tutaj ustalić konkretnej reguły.
Problemy może sprawiać czasami wyregulowanie gitary. Dojście do kompromisu między krzywizną gryfu, micro-tiltem, a wysokością siodełek na mostku może być czasochłonne, aczkolwiek możliwe. Spokojnie można ustawić w tych gitarach niską akcję strun, przy zachowaniu strojenia do ostatniego progu. Jeżeli już przy progach jesteśmy, to mógłbym się do nich przyczepić. Na moich obu Presto Langach nie widać wielkich śladów ich zużycia, ale sposób w jaki są nabite pozostawia trochę do życzenia. Na krawędziach podstrunnicy czuć delikatnie progi ale co jak co – nie jest to na tyle wielki występek aby uniemożliwiał wygodną grę.
Lakier – kładziony był grubo. Po wielu latach te gitary są w bardzo dobrym stanie wizualnym, nie widać rys, a żeby spowodować odprysk trzeba byłoby się naprawdę postarać. Takie rozwiązanie może być też przyczyną nieco „ciemnego” brzmienia gitary, lakier może tłumić rezonans drewna. Te wiosła z pewnością cieszą oko.
Ogółem.
Gitary lubię. Podobają mi się. Ich nietypowy kształt ma w sobie to coś, co powoduje że jakiś cichutki głosik w głowie podpowiada „kup ją, przecież to taka ładna gitara”. Jak to instrumenty z ponad 20-letnim przebiegiem artystycznym wymagają czasami włożenia w nie trochę pracy. Posiedziałem trochę nad swoimi Presto. I co? Mam w pełni polską, grającą, wyglądającą gitarę, która bardzo dobrze radzi sobie w porównaniu z innymi wiosłami z tej półki.
Często na te gitary trafiają się okazje i z pełnym przekonaniem polecam te instrumenty brać, jeżeli ktoś poszukuje naprawdę ciekawego instrumentu w swoim gitarowym zakątku. Czasami pojawiają się i basy, to także dość ciekawa opcja w kategorii 4 strun.
Co po Presto Langach?
Pan Langowski wciąż funkcjonuje, wciąż w Tczewie. Tworzy instrumenty na zamówienie pod marką czy to Lang, czy Langowski.
Co do losów Presto to firma wciąż funkcjonuje, ale na o wiele mniejszą skalę. Produkuje teraz głównie akcesoria do gitar – struny, pokrowce i paski.
Za to kiedyś… Presto dostarczało części dla lutników z całej Polski. W swojej Trelli, czyli gitarze od Pana Zbigniewa Trelli z Tarnowa, mam klucze Presto. W gitarach basowych Mensfelda często pojawiały się potężne mostki czy klucze Presto, które wciąż bardzo dobrze się spisują. Swojego czasu była to firma, która była naprawdę popularna i której nie można było zarzucić cięcia kosztów na rzecz jakości, jak to teraz bywa w wielu przypadkach.
Powtarzam komunikat: jeżeli widzisz okazję na Presto Langa – bierz! Idealna baza pod rozbudowę, wymiana przetworników może stworzyć z tych gitar unikatowe, wdzięczne wiosła.
Czy ja wiem? Gryf z regulacją nachylenia kąta za pomocą kontry to temat przegrany. Mostek straszna nędza – rozstrajało się to masakrycznie. Przetwornik humbucker przy mostku sprzęgał – wymieniłem go na merlin thrashmetal i od razu było lepiej. Grubość gryfu taka jakbyś wielkiego ogóra trzymał albo ziemiaka. Na początek może być ale teraz bym kupił używane wiesło za tą samą cenę i grał, grał, grał.
Nie zgadzam się z kolegą TS posiadam dwie sztuki z różnych okresów i nie mam żadnych problemów związanych z eksploatacją a gram dużo ,nie są to jedyne gitary ,które posiadam i mam porównanie wiadomo ,ze nie jest to Gibson czy Fender za naście tysięcy trzeba sobie jasno powiedzieć lecz porównując Presto z dużo droższym od siebie sprzętem bije konkurencję na łeb .Kończąc wpis powiem tak sama gitara nawet za duże pieniądze nie gra trzeba mieć talent bez tego elementu psu na budę drobi sprzęt .
Ojoj ja mam pytanie – czy waszym zdaniem gitara ta jest w ogóle warta „tuningu”? Dawno temu w napływie hurraoptymizmu wymieniłem jednego singla na SJBJ i humbuckera na SH-10 full shred. No i dodatkowo klucze Sperzela 😀 Fajnie to to gra, ale dochodzę do wniosku, że mostek też by się przydało wymienić, gitara generalnie słabo trzyma strój i zaryzykuję stwierdzenie, że nie jest to wina kluczy. Pytanie tylko czy warto kłaść mostek za 400-600pln do – w porywach tyle – wartego wiosła? Dawno bym ją puścił w cholerę, z tym, ze MEGA wygodnie mi się na niej gra. Jak dla mnie gryf jest niezwykle cienki i bardzo mi to odpowiada.